poniedziałek, 12 sierpnia 2013

08. Historia Terry cz. 2

Cześć!
Właśnie się zorientowałam, że... Przegapiłam trzecią rocznicę blogowania! D: Pierwszego bloga o LPS założyłam 26 lipca 2010 roku. Trzy lata temu. Ale ja jestem staaaaaaaraaaa ;-; *Tak, to ten moment, w którym wszyscy mi gratulujecie xD* Od tamtej pory miałam jeszcze kilka blogów, w tym pamiętniki LPSów. Moja kolekcja powiększyła się...Pewnie kilka razy xD Obecnie mam już prawie 200 LPS, a dokładnie, to 197. Planuję zrobić jakieś święto czy coś, bo pierwszą setkę przegapiłam *genialna Bathon*
A tak poza tym...Za tydzień jadę na meet :33 Spotykam się w Krakowie z Anią777, Limonką i July. Postaram się zrobić jakieś zdjęcia/nakręcić filmik, ale nie sądzę, żeby to było możliwe, bo ten dzień to będzie JEDNA WIELKA GŁUPAWKA <DD
*nie mogę się doczekać ;w;*
~~~~~
Dziś kolejna część historii Terry. Geez, nie chce mi się tego pisać xD
Mental: Pamiętaj, że to dopiero 1 część, jeszcze nic nie wiesz o tej historii :P
Joule: Ty ostatnio wszystkich przytulasz. I mnie tym zarażasz ;w; Wiesz, przez kilka dni rozkminiałam, o jakie opowiadanie ci chodzi. Melissa! To było tak dawno, Boże <D
Jula LPS: Dziękuję ;w;
YuKa: Ej, jedziesz ze mną za rok na OH? :D Jest szansa, że uda mi się namówić rodziców i na to, i na obóz harcerski :D Ty przynajmniej masz pewność, że pojedziesz na te cholerne Targi Książek ;-; I nie czekasz na DH od grudnia D:
~~~~~
Przychodziła tam codziennie. Właściwie, to nie wie, czemu. Ten dzieciak jakoś tak...przyciągał ją. Na początku przychodziła nieśmiało, trochę wbrew sobie. Usprawiedliwiała się przed samą sobą: "Przecież ja tylko przechodziłam, a że on na mnie wpadł, to inna sprawa".Spędzanie z nim czasu sprawiało jej przyjemność. Nawet nie zauważyła, kiedy przestała przejmować się stratą chłopaka, złamanym obcasem w szpilce i potarganą sierścią.
Dziecko było mądre. To ją fascynowało. Uwielbiała patrzeć, jak biega za piłką,jak zachwyca się kwiatkiem czy usiłuje złapać motyla. Widziała, jak cieszy się każdym dniem, chociaż miał na co narzekać.
Nie pytała o chorobę. Na początku było jej po prostu wstyd. Potem choroba znikła. Został bandaż na czole, dla niej choroba już nie istniała. On wiedział, że nadal jest,wiedział też, że ona tego nie widzi. Że pokochała go bez względu na chorobę. Cieszył się, cieszył z nowej Siostry.
Choroba, fuj! Cóż za okropne słowo! Niesie ze sobą tyle bólu,cierpienia w milczeniu. I mądrość.
Wiedział, że nie zostało mu dużo czasu. Wiedział, że każdy dzień jest wyjątkowy, każda chwila, moment, każda sekunda jest niepowtarzalna. Nauczył się cieszyć drobnostkami, już dawno. Teraz przyszło mu zostać nauczycielem dla swojej Siostry.
Zmieniła się. Bardzo. Lubił patrzeć, jak na jej twarzy maluje się zachwyt na widok wschodzącego słońca. Lubił to, że na on też odczuwał ten zachwyt, że robili to razem.
Ona go potrzebowała, a on potrzebował jej.
                          „Oswoić” znaczy „stworzyć więzy”.
Oswoił ją. Został jej przyjacielem. Ale to nie wszystko, zrobił dla niej o wiele, wiele więcej. Zmienił ją. Na lepsze, a jakże! Cieszyła się. Świat jest piękny, nieprawdaż, mały przyjacielu? Ha ha ha! Piękny, cudowny, magiczny!
Spędzali razem dużo czasu. Zwykle nawet nie rozmawiali, tylko siedzieli na ławce, w ciszy, w spólnym zachwycie światem. On był jej małym Braciszkiem, a ona jego Siostrą. Bawili się, śmiali, nigdy nie płakali. Z jego oczu znikł cały smutek, z niej znikła sztuczność. 
Pamięta dokładnie każdy dzień spędzony z nim. Wciąż ma w głowie jego uśmiech, gdy patrzy na wschód słońca. Wciąż słyszy jego śmiech, gdy motylek przelatuje obok niej. Pamięta. 
                 Decyzja oswojenia niesie w sobie ryzyko łez
Pamięta też ten wieczór, kiedy zasiedzieli się zbyt długo w parku. Odprowadziła go do domu...Domu? Czy to miejsce można nazwać domem? Nie.
Pachniało tam sterylnością. On mieszkał w dużym pokoju. Jego łóżko stało przy oknie, miał widok na park. Było tam dużo pustych łóżek. Usiadł na tym swoim, przyszła Pani W Białym Fartuchu. Czy ona naprawdę tak się nazywała? Nie. Ale dla Terry to nie miało znaczenia. Przyszła, uśmiechnęła się grzecznie i podrapała go za uszkiem. On zaśmiał się cicho, miał łaskotki. Pani W Białym Fartuchu stanęła na dwóch łapach i założyła białe rękawiczki na przednie łapy. Terra nie miała pojęcia, po co jej to. Pielęgniarka odwinęła bandaż, ukazując łysą głowę chłopca. On spuścił wzrok. A Terra nie rozumiała. Przecież choroby nie było, odeszła. Czemu znów tu jest? Dlaczego dotyka jej Brata? Dlaczego?!..
Spojrzał na nią. "Wszystko będzie dobrze." powiedział bezgłośnie. Uśmiechnął się delikatnie, gdy pielęgniarka zmieniła mu bandaż. 
Spanielka uspokoiła się. Ufała mu. Nie wiedziała, czemu, ale tak było.
                            Kraina łez jest taka tajemnicza.
Pamięta też TEN dzień. O tak, pamięta go bardzo dobrze...
Spadł już pierwszy śnieg, więc z samego rana wyszła na spotkanie z nim. Kiedyś nienawidziła śniegu, teraz cieszyła się z każdego płatka. Nie było go w parku. 
"Pewnie jeszcze nie pozwolili mu wyjść", powiedziała sobie. "W końcu, jest jeszcze bardzo wcześnie"
Nie przyszedł. Czekała długo, zdawałoby się- wieczność. Niepokój narastał, nie mogła już dłużej czekać. 
Pamiętała drogę do szpitala. O tej porze jeszcze nikt nie chodził po mieście, ulice świeciły pustką. Może nie powinna wtedy tam iść...ale nie mogła tego nie zrobić.
Nie było go w jego sali. Jego łóżko stało zaścielone, tak jak cała reszta.
Przerażenie ścisnęło jej gardło. 
-Nie...-szepnęła -Nie!
Pobiegła korytarzem. Lekarze i pacjenci dziwnie się na nią patrzyli, ale nie obchodziło jej to. Otwierała wszystkie drzwi, po kolei. Zdumieni pacjenci, po chwili otaczający ją lekarze i pielęgniarki. Podeszła do niej jakaś brązowa kotka, otoczyła ją ramieniem. 
Terra nie płakała. Bardzo chciała rozpłakać się, pokazać wszystkim, jak bardzo potrzebuje swojego Brata. Ale nie mogła.
-Gdzie...gdzie jest mój Brat?!- wydyszała.
Z tłumku medyków wyszła pielęgniarka, ta, która zmieniała chłopcu bandaż. Teraz to ona objęła Terrę i ruszyła wgłąb korytarza. 
-Twój Brat jest bezpieczny...Zabraliśmy go tylko do innej sali,bo...-urwała. Terra i tak jej nie słuchała. Nie wierzyła im. Wierzyła tylko mu, i wiedziała, że on jej wszystko wyjaśni.
Weszły do małej sali. Tu stało tylko jedno łóżko. I okno było małe, i z innym widokiem. Na łóżku siedział on, obudziły go. Był przypięty do całej masy urządzeń i kroplówek. Usiadła obok łóżka, złapała go za łapę. Spoglądał na nią spod przymrużonych oczu.
Patrzyła na niego, w oczach stanęły jej łzy. Do jego oczu powrócił smutek, choć wiedziała, że cieszy się na jej widok. Ścisnęła mocniej jego łapę.
-Hej.- powiedział cicho.
-Hej- powtórzyła.-Martwiłam się,wiesz?
Skinął głową.
-Terra...wiesz? Ja odchodzę. Do lepszego miejsca, gdzieś, gdzie nie ma chorób. Fajnie, prawda?
Po jej policzkach ciekły łzy. Nie chciała, by to mówił. Ale słuchała.
-N-nie odchodź...potrzebuję cię! Jesteś moim Bratem, pamiętasz?..
-Nadal nim będę, tylko...gdzie indziej. To tak, jakbym się wyprowadził, wiesz?
Nie wiedziała. To dziecko mówiło tak o śmierci, jakby się tego spodziewało, jakby całe życie się z tym oswajało.
Coś ją tknęło. "Przecież tak właśnie było", pomyślała. Zaszlochała głośno,oparła głowę o łóżko. 
Siedzieli w ciszy, aż się uspokoiła. Nadal płakała, nie potrafiła tego powstrzymać, ale wiedziała, że on wie co mówi.
-Zawsze chciałem...-zawahał się-Zawsze chciałem ożywić to miejsce. Spójrz! Tu wszystko jest idealnie białe. Biały bandaż, białe łóżko,biała podłoga, białe ściany. Boję się, że ja też stanę się biały...
Przysłuchiwała się mu, chłonęła każde słowo. Jakaś cząstka jej cieszyła się, bo wiedziała, że chłopiec do czegoś zmierza, że nie mówi tego ot tak.
-To znaczy, biały to bardzo ładny kolor, tak jak wszystkie kolory. Ale, rozumiesz, nie może go być zbyt wiele...Pod łóżkiem jest pudełko.
Szybko sięgnęła pod posłanie i wyciągnęła małe, kartonowe pudełko. Zdjęła wieczko.
-Farby!- wykrzyknęła, zdumiona.
Posłał jej szeroki uśmiech. Ona także się zaśmiała. 
-Bierzmy się do roboty!
Chwyciła pędzel, i zgodnie z instrukcjami szczeniaka zaczęła malować. Może nie była w tym mistrzynią, ale widać jemu wystarczało to, co namalowała.
-Niech naprzeciwko łóżka będzie duuuuuże słońce! A pod nim wiosenne drzewo, i kwiaty!
Pędzel śmigał po ścianie. Powstawał nowy,radosny świat. Podłoga zmieniła się w zieloną trawę, ściany w niebo. Po jakimś czasie tak się rozkręciła, że bez sugestii przyjaciela namalowała na suficie nocne niebo pełne gwiazd. A tuż nad chłopcem największą, jasną gwiazdę.
-"Zastanawiam się  czy gwiazdy świecą po to, żeby każdy mógł pewnego dnia znaleźć swoją." Jestem twoją gwiazdą, Bracie. A ty jesteś moją. -powiedziała z uśmiechem. On też się uśmiechnął. Uwielbiała jego uśmiech.
Postanowiła zostać w sali na noc. 
-Będę spać na trawie.- powiedziała, a on się roześmiał. Zgasiła światło, ułożyła się na podłodze,ale nie spała. On też nie spał, nie tej nocy. Po długiej ciszy usłyszała jego cichy głos:
-Terra... Mogłabyś ozdobić mi też bandaż?
Natychmiast wstała, z uśmiechem na twarzy, zapaliła małą lampkę. Znów wyjęła farby,usiadła obok na łóżku i zaczęła malować.
-Rysuję tęczę. Żebyś mógł być jakim tylko kolorem chcesz!- roześmiała się. Na koniec namalowała mu jeszcze gwiazdę, taką, jak ta na suficie.-Dobranoc.
-Dobranoc, siostrzyczko. -odpowiedział. -Do widzenia.

Obudziła się w środku nocy. Słyszała, jak szczeniak coś przesuwa. Powoli, po cichu, usiadła po turecku. 
Chłopiec zdjął bandaż, włożył go do pudełka z farbami. Łapy mu się trzęsły, widziała to. Kiedy wreszcie ją zauważył, uśmiechnął się tylko i zrobił jej miejsce do siedzenia na łóżku. Położył obok niej pudełko,oparł się o jej ramię. Wiedziała, co to oznacza.
-T-to...To już?
Skinął głową. Nachyliła się nad nim,kilka pojedynczych łez pociekło jej po pyszczku.
-Kocham cię, mały.
Uśmiechnął się. Zamknął oczy i powiedział:
-Ja też cię kocham, Siostrzyczko.
Te słowa wryły jej się mocno w pamięć. Ostatnie  słowa jej przyjaciela...Jej Brata.

Była już wiosna, wiatr wiał mocno. Stała na brzegu klifu, pod nią huczało morze. Wiatr targał ją mocno, szalik falował na wietrze.
"Spodobałoby mu się tutaj",uśmiechnęła się.
Otworzyła małe, kartonowe pudełko. Wyjęła kolorowy bandaż, bandaż, który sama pomalowała w noc jego odejścia.
Pozwoliła, by materiał się rozwinął. Falował na wietrze, zachwycając jaskrawymi barwami. W pewnym momencie go puściła. Teraz tańczył na wietrze,wirował dookoła, skręcał się. Leciał.
Słyszała jego śmiech. Była pewna, że on to widzi,i że także zachwyca się pięknem tej chwili.
-Żegnaj,mój mały przyjacielu.
~~~~~
E-echh?
Cóż mogę tu napisać...
Z góry przepraszam, jeśli komuś się nie spodoba C:
W sumie, to wzorowałam się trochę na pewnym fanfiku o Pinkie i pewnym źrebaczku. Pewnie trochę też na filmie "Oscar i Pani Róża". No, nie ważne...
Postaram się jeszcze coś naskrobać przed wyjazdem.
To pa,dzióbaski!

8 komentarzy:

  1. Bath. ;____;
    To bylo... magiczne. I oczywiscie sie poryczalam juz w polowie rozdzialu. xD
    Tak wlasnie cos mi sie kojarzylo z Oskarem (ale ja czytalam ksiazke)
    Ja chce zeby ten szczeniak zmartwychwstal. Albo zeby tylko zapadl w kilkuniowa spiaczke. Ale wiem ze tak sie nie da, wtedy nie byloby tej magii. Myslalam ze napiszesz cos innego, ze to bedzie dlugie i wgl.
    A tu prosze, raptem dwa rozdzialy, a juz czuje, ze caly dzien bd markotna. ;_;
    Piekne. I nic wiecej nie mam do dodania.

    OdpowiedzUsuń
  2. Każdy następny rozdział jest coraz lepszy. To było ... PIĘKNE. Nie mogę doczekać się następnej części ;)



    April LPS z explore-lps-world.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajebioza krótko mówiąc

    OdpowiedzUsuń
  4. Braffo Bathi, gratulacje za mocno chwytajace za gardło opowiadanie, właściwie to część, jedynie czcionka, ale to wiesz.
    Napisz swoja historie, to chetnie poczytam :]
    Masz 9,5/10 gwiazdek c:

    OdpowiedzUsuń
  5. Nareszcie następna część *__* Eem, jakby to powiedzieć. Genialne, piękne, wzruszające opowiadanie. Brawo!
    A co do RR. Chcę namówić rodziców, bo MARZĘ żeby pojchechać na ten obóz. Więc.. Tak, jadę z Tobą :DD Btw, ja mam coś z głową. Czytam od nowa całą serię (począwszy od Złodzieja Pioruna) bo nie mogę się doczekać premiery.

    OdpowiedzUsuń
  6. rozdział super xD Super ten twój blog, bd wpadać c; ja także zbieram petshopy i tutaj masz ogłoszenia osoby od której kupuję, serio opłacalne ;) http://tablica.pl/oferty/uzytkownik/Sz2N/

    ~mishunish

    OdpowiedzUsuń
  7. To bylo cudowne, magiczne, az brak mi slow... Masz prawdziwy talent, pisz, pisz, pisz!

    ~ Genuine

    OdpowiedzUsuń
  8. To opowieść jest piękna wzruszająca

    OdpowiedzUsuń